Ukraina postpomarańczowa
Trzeba przyznać, że Polska wyjątkowo konsekwentnie przez minionych pięć lat wywiązywała się z roli europejskiego adwokata Ukrainy, narażając się i Rosji, i Brukseli. A prezydent Juszczenko i tak dziękował za poparcie... Niemcom, na koniec swej prezydentury honorując UPA. Równie wdzięczna była premier Tymoszenko, chętnie odwołująca się do solidarności sąsiedzkiej (jeden czy drugi kryzys gazowy, a ostatnio nawet rzekoma pandemia grypy), lecz postrzegająca tę solidarność dosyć jednostronnie. Polityka to nie tylko hasła, ale i konkrety. A prawda jest taka, że Polska nijak nie skorzystała na swoim poparciu dla Ukrainy, co odczuli także nasi przedsiębiorcy (polecam artykuł Tomasza Molgi w najnowszym wydaniu Wprost). I słusznie zauważył Paweł Zalewski, że Polska powinna zerwać z bezwarunkowym poparciem dla Ukrainy, oczekując od niej samej chęci (np. aspiracji euroatlantyckich) i konkretów. Na koniec jeszcze jedno - jeżeli chodzi o sympatie i powiązania z Rosją (i jej sferą biznesową także) to Julia Tymoszenko jest równie dziewicza jak Wiktor Janukowycz.